Wymówki!
Cześć!
Do dzisiejszego posta zmusiła mnie przeprowadzona rozmowa z koleżanką z pracy. Zaczęłyśmy całkiem niewinnie o tym jak jej ciało zmieniło się po porodzie, co chciałaby zmienić i ogólnie takie babskie dyrdymały o dietach, ćwiczeniach itp.
Owa koleżanka, wiek 27 (może 28, nie wiem dokładnie), rok temu urodziła synka. Każda kobieta wie (albo się dowie), że po porodzie ciało się zmienia, chyba, że należysz do nielicznej grupy szczęśliwczyń (wiem nie istnieje takie słowo!), dla których nie istnieje before i after porodzie. Jest ciągle before!
Jako, że sama dbam o swoje ciało od ponad roku to próbowałam w rozmowie przemycić kilka moich sposób na utrzymanie dobrej formy. I tutaj pojawiły się WYMÓWKI!
1. Ja wiem, ALE...
2. Chcę, ALE...
3.Rozumiem, ALE...
3.Rozumiem, ALE...
I to ALE po którymś z kolei argumencie, zaczęło mnie drażnić. Sami sobie stawiamy kłody do osiągnięcia celu. Ile argumentów za, tyle będzie wymówek, albo i więcej. Jeżeli mówisz: WIEM, CHCĘ I ROZUMIEM, to jest już jakiś krok to zmian. Teraz tylko trzeba to wdrożyć w życie.
Metodą małych kroczków możesz osiągnąć bardzo wiele. Postaw sobie cel (np. - 5kg). Znajdź motywację (wydrukuj swoje zdjęcie sprzed ciąży). Poczytaj o zdrowym odżywianiu. Wdroż zdrowe odżywianie do codziennego życia- to wchodzi w nawyk.
Nie będę kłamała- jest ciężko. Nie jest to łatwy progres. Trudno zrezygnować z wielu rzeczy. A po wyczerpującym dniu włożyć na siebie strój sportowy i zacząć ćwiczyć. Skądś to znam. Mam lepsze i gorsze dni/tygodnie/miesiące. Po pewnym czasie zrozumiesz, że warto, a jeżeli powinie Ci się noga, to co? Jesteśmy tylko ludźmi. PRÓBUJ DALEJ!
PAMIĘTAJ! Wymówki są bez sensu, nie są poparte żadnymi sensownymi argumentami. Chcieć to móc! (w nielicznych przypadkach zmiana nawyków żywieniowych i regularne ćwiczenia nie mogą dojść do skutku i to naprawdę rozumiem)
Koleżanka ma możliwości, żeby zmienić dietę, poćwiczyć, ale mało w niej samozaparcia, chęci. To przykre. Wie, że źle wygląda (to ocena koleżanki). Wie, że powinna coś zrobić- zacząć ćwiczyć, przestać kupować batoniki, drożdżówki i inne przekąski.
Ale ciągle wymyśla nowe to wymówki, żeby tego nie robić. Prawda jest taka, że można komuś mówić i mówić, prawić morały, motywować, krzyczeć, ALE póki ta osoba sama nie będzie chciała się ruszyć to na nic taka paplanina.
W najbliższym poście opiszę co mi pomaga w odpędzeniu miliona wymówek, żeby nie ćwiczyć ;)
NO MORE EXCUSES!
Powodzenia!
ewa
Komentarze
Prześlij komentarz